Pracujące dzieci rewolucji przemysłowej (źródło: https://victorianchildren.org) |
Słowem wstępu należy
zaznaczyć, że poniższe opisy, choć momentami mogą wydawać się nieprawdopodobne,
to (niestety!) bazują na rzeczywistych wspomnieniach, biografiach, raportach i
artykułach pochodzących z opisywanych czasów.
Rewolucja
przemysłowa została zapoczątkowana w Anglii w XVIII wieku.
Jej znakiem były stal i węgiel oraz napędzane przez niego maszyny parowe, które
spowodowały wzrost produkcji przemysłowej, a także szybszy transport pociągami i
statkami.
Dzięki rewolucji
przemysłowej Wielka Brytania rozszerzyła swoje terytorium na jedną czwartą część
powierzchni lądowej ziemi i stała się supermocarstwem – największym, najbogatszym
i najpotężniejszym imperium na świecie. Bogacili się również jej obywatele
zarabiając na przykład na produkcji i handlu.
Nie działo się tak tylko w
Wielkiej Brytanii, ale i w wielu innych krajach.
Dzieci pracujące w kopalni (źródło: https://iblog.dearbornschools.org/ulfersk/wp-content/uploads/sites/2964/2019/04/Industrial-Rev-Cornell-Notes-Review.pdf) |
Praca dzieci w gospodarstwie
domowym miała miejsce od zawsze. Dawniej maluchy zaczynały pomagać w domu i
mieć regularne obowiązki, gdy tylko potrafiły coś wykonać, czyli nawet w wieku
4-5 lat: przypilnować młodsze rodzeństwo, pozamiatać, pasać zwierzęta
gospodarskie. Często uczyły się zawodu pomagając i towarzysząc rodzicom przy wykonywaniu ich pracy. Dramat zaczynał się, gdy bieda i głód zmuszały małą dziewczynkę
do podjęcia stałej pracy zarobkowej na służbie w bogatszym domu, a chłopca do
ciężkiej pracy w przędzalni, zakładzie ceramicznym lub przy czyszczeniu kominów.
W kopalniach pracowali wszyscy: nie tylko mężczyźni, jak dziś, ale też chłopcy
oraz kobiety i dziewczynki.
Pracujące małe dziecko (prawdopodobnie ze swoją mamą) (źródło:https://www.sutori.com/story/industrial-revolution--T7eSXvv7m4HhyhcEecTpJb4n) |
Ogólnodostępna szkoła nie istniała aż do 1870 r. Dzieci z bogatych domów nauczane były przez prywatnych guwernerów. W 1844 wprowadzono naukę dla dzieci pracujących w fabrykach. Wcześniej dzieci z biednych rodzin mogły po 6-dniowym tygodniu pracy uczyć się w niedzielnych szkółkach organizowanych charytatywnie.
Najgorszy los czekał dzieci z sierocińców. Były one wykupywane przez fabrykantów na terminowanie, czyli przyuczanie do zawodu, co trwało nawet kilkanaście lat. Oznaczało to pracę ponad siły za stawki głodowe lub bez wynagrodzenia, a tylko za wyżywienie, ubranie i miejsce do spania. Odbywało się to jednak po najniższych możliwych kosztach, w związku z czym dzieci często chodziły niedożywione, bose i w łachmanach. Na porządku dziennym było bicie. W tamtych czasach uważano, że dyscyplinę i posłuszeństwo najmłodszych uzyskuje się fizyczną przemocą, a dzieci nie potrafiły skutecznie przeciwstawić się silniejszym dorosłym.
W 1832 roku została wydana biografia byłego mieszkańca przytułku Roberta Blincoe w książce z podtytułem „Okropności przędzalni”. Autor John Brown przedstawił w niej zapamiętane przez chłopca sytuacje z końca XVIII wieku, które jeżą włosy na głowie. Robert od pierwszego dnia był uderzany, gdy tylko praca szła mu zbyt wolno lub gdy przysypiał, nieprzyzwyczajony do kilkugodzinnej pracy. Nikogo nie obchodził płaczący 7 latek, który po 10 godzinach czuł się obolały, a musiał wytrzymać łącznie 15 godzin! W 1802 r. prawnie zmniejszono liczbę godzin pracy dzieci w fabrykach włókienniczych do 12, co i tak jest bardzo długim czasem dla dzieciaka. Dopiero 100 lat później podniesiono minimalny wiek zatrudnionych do 12 roku życia. Przy czym właściciele fabryk twierdzili, że zabranianie zatrudniania kogo się chce i za ile się chce jest zamachem na ich wolną wolę.
Chłopcy pracujący w przędzalni (fot. Lewis Hine) |
Głodne młode sieroty, które
pracowały w fabryce, niedzielami biegały kraść warzywa na polach lub zakradać się
do zagród, by podbierać jedzenie świniom.
Buty były najdroższym
elementem odzienia, zatem niektóre dzieci chodziły boso, nawet zimą.
Młodociani pracownicy byli
katowani i torturowani, a gdy nie byli w stanie utrzymać się na nogach, to na
taczkach wywożono ich do baraków. Jeśli dziecko przeżyło, to wracało do pracy,
a jeśli nie, to trudno. Były inne na jego miejsce.
Częste były wypadki przy
pracy. 10 letnia Mary Richards została wkręcona w przędzarkę, gdy brzeg fartuszka dostał się w tryby maszyny. Robert Blincoe wspominał,
że trzask łamanych kości i krzyk dziewczynki były głośniejsze niż warkot
pracującego metalu. Jej zmiażdżone i porozrywane ciało wirowało szybciej i
szybciej... Dziecko na szczęście przeżyło.
Dziewczynka pracująca w przędzalni (fot. Lewis Hine) |
Społeczeństwo z reguły oburzało się na niewolnictwo w Ameryce, a jednocześnie przymykało oczy na wykorzystywanie dzieci w ich kraju. Jednak sytuacja najmłodszych pracowników poprawiała się z każdym dziesięcioleciem, ponieważ byli na szczęście wrażliwi ludzie, którzy zauważali ich dramat.
Zdarzali się też teoretycy
biznesu, jak lekarz Andrew Ule, którzy uważali że dzieci czerpią przyjemność z
pracy.
Z późniejszych badań przeprowadzonych
w Wielkiej Brytanii wynika, że gdy tylko rodzice zaczynali zarabiać więcej, to
zostawiali dzieci w domu. Zatem to nie chęć bogacenia się zmuszała ich
do korzystania z pracy swoich pociech, a rzeczywisty problem z wyżywieniem rodziny.
Aczkolwiek zdarzały się patologiczne sytuacje oraz dzieci schodzące na złą
drogę.
7 letni chłopiec sprzedający gazety w Ameryce w 1914 r. (fot. Lewis Hine) |
Dla nas, dzisiejszych Europejczyków,
zatrudnianie dzieci do wielogodzinnej pracy zarobkowej jest nieetyczne i
nielegalne. Szacuje się jednak, że w dzisiejszych czasach na całym świecie
150 milionów(!) dzieci jest wykorzystywanych do pracy najemnej.
Na przykład część wydobycia kobaltu, w nadmiarze niebezpiecznego dla zdrowia, odbywa się bez stosowania
jakiejkolwiek ochrony, w tym przez dzieci, które np. w kopalniach w Kongo
wybierają metal z błota gołymi rękami.
Rewolucji przemysłowej nie
sposób było zatrzymać ze względu na pozytywne aspekty, jakie przynosiła społeczeństwu.
Nie tylko bogatym i przedsiębiorczym, ale i biednym w postaci lepiej dostępnego węgla do ogrzania domu
i komfortu długiego utrzymania w nim ciepła. Trudna
sytuacja dzieci z biednych rodzin nie była dobrze zauważalna wśród wyższych
sfer, bo tak było wygodniej.
Tak samo nie można zatrzymać
obecnej rewolucji elektronicznej. Kto zrezygnuje z korzystania z dobrodziejstw technologii: ze smartfona
lub z coraz bardziej powszechnego ekologicznego samochodu elektrycznego? Właśnie do
nowoczesnych baterii i akumulatorów stosowany jest kobalt.
Kiedyś fabrykanci tłumaczyli
się, że nie mają nic wspólnego z wykorzystywaniem dzieci do pracy za głodowe
stawki, ponieważ rozliczali się z majstrami i to oni płacili dzieciom ze
swojego dochodu. Tak jak dziś markowe koncerny odzieżowe tłumaczą, że nie
wykorzystują dzieci do pracy w krajach Azji czy Afryki, a tylko tylko zlecają
produkcję lokalnym firmom.
Bose dziecko zamiatające ulicę dla damy Obraz "The Crossing Sweeper" z 1858 r. autor: William Powell Frith |
----------------
Jeśli zainteresował Cię temat wykorzystywania dzieci w pracy najemnej, to o kominiarczykach można przeczytać w artykule o niebezpiecznych zawodach wykonywanych w czasach wiktoriańskich (był to długi czas w okresie rewolucji przemysłowej). Jedyne, co trzeba zrobić, to kliknąć tutaj.
----------------------------------
Główne źródła informacji:
1.
Katarzyna Nowak, Dzieci rewolucji przemysłowej, Znak Horyzont, Kraków, 2019
2.
What
was life like for children in Victorian London?,
strona internetowa Museum of London https://www.museumoflondon.org.uk/museum-london
(dostęp 29.01.2021)